niedziela, 9 czerwca 2013

Na górze...

17.04.13
Wiesia zeszła z tego świata. Została pochowana naprzeciwko mojego domu.
Wcześniej  nie mogłam o ty napisać. A dziś jak o tym piszę to się trzęsę.
Powiem, że znalazłam zmarłą Wiesie niedaleko mojego domu.Pewnie przejechał ją jakiś samochód, bo leżała z zamkniętymi oczkami na trawniku, przy takim wybrzuszeniu.



Wiesia przyszła do nas  ponad rok temu. Była dzika i nie zamierzała bratać się z człowiekiem, ale ponad 20 stopni mrozu spowodowało, że musiała się ratować i wybrała nas. Zrobiła to w ostatniej chwili, bo miała liczne odmrożenia. Na swój koci sposób była bardzo mądra i wiedziała co zrobić aby przeżyć.
Zaprzyjaźniła się z nami na swoich warunkach. Nie lubiła gdy przekraczało się granice, które wyraźnie określała. Jeśli chciała pieszczot, przychodziła sama, ale nasze przymilania co najmniej ignorowała.
 

Biedna koteczka, miała tylko 2 lata. Mogła jeszcze tyle przeżyć...

Ostatnie zdjęcia:






Pa, pa Wiesiu...

Jakiś miesiąc temu, od mojej wychowawczyni, dostałam nowego kotka.
Nazywa się Zdziś i jest dzikim kotem. Mieszkał w piwnicy i do tej pory się ukrywa u nas w domu.

Zdjęcia z przedwczoraj:

wśród rowerów

Ale się uśmiecha
 Pierwsze zdjęcia:
Ojej, jak się ja boję

Jakie oczka
Rudzielc dał się tylko raz dotknąć. A wczoraj widziałam go na parapecie ale gdy do niego podchodziłam zwiał i się schował.

1 komentarz: